No to zaczynamy, bo się troszke zaniedbaliśmy, a mamy dużo do opowiedzenia! Znacie te wszystkie filmy romantyczne, gdzie przypadkowo spotyka się kogoś w restauracji po czym ląduje się kilkanaście kilkometrów dalej w niesamowitym miejscu nad brzegiem morza? W Gruzji to nic nadzwyczajnego. Gościnność tych ludzi jest tak wielka, że potrafią zabrać z baru osiem przypadkowo poznanych osób, by pokazać im to, co w okolicy najlepsze. Oczywiście nasze polskie korzenie nie pozwoliły nam na to by nasz przyjaciel Nika za wszystko płacił i ostatecznie wykłóciliśmy się o to by zapłacić za jedną taksówkę. Anaklia jest pięknym morskim kurortem, gdzie najlepsi studenci z kraju spędzają wakacje na koszt prezydenta! Szkoda, że nasz rząd nie wpadł na taki pomysł ;)
A co do wczorajszego wieczoru...tak...było bardzo miło, jednak każdy z nas spędził go inaczej. Ja z Karoliną i Asią zostałyśmy zaproszone na mini suprę (gruzińską ucztę). I tu od razu moja rada - jeśli wybieracie się do Gruzji - wypiszcie sobie jak najwięcej toastów. Przydadzą się! Ja już przy trzecim nie wiedziałam co powiedzieć, a uwierzcie, że to był dopiero początek. Toasty wznosi się tutaj za wszystko i pije się je w tradycyjnym gruzińskim kielichu, przypomiającym róg. Szczególną rolę podczas supry odgrywa tamada, czyli osoba, która zaczyna wznosić toasty na dany temat. To właśnie po tej osobie, Ci którzy chcą mogą wypowiedzieć swoje myśli i uczucia dotyczące danego tematu. Jeszcze nie jestem pewna czy tamada może się zmieniać, ale jak się dowiem to dam Wam znać. Toasty pijemy do dna! Przy czym nie jest to przysłowiowa polska "pięćdziesiątka", ale naprawdę sporych rozmiarów róg. Całe szczęście, że Misza zapoznał mnie z sekretnym sposobem nie wypijania wina do dna...ale ułatwiać życia Wam nie będę - niech sekret pozostanie sekretem ;)
A na teraz kończę, zakładam plecak i wybieram się w moją pierwszą, gruzińską podróż autostopem. Cel - nieznany.
Monika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz