piątek, 10 sierpnia 2012

Stalin

Największy morderca w historii świata jest tutaj czczony z nabożnością, która wymaga iście mistrzowskiej hipokryzji. Jak uczcić wielkiego Gruzina i jednocześnie nie narazić się na wychwalanie zbrodniczego reżimu? Wydaje się, że to niemożliwe, ale tu nie takie rzeczy przechodzą. Muzeum Stalina obfituje w przeróżne informacje o Soso, ale nie daje ani na moment odczuć, że ten sam geniusz polityki, artysta, dusza towarzystwa i wynalazca tlenu ma na sumieniu więcej trupów, niż ktokolwiek inny. Kto w Polsce chciałby mieszkać na ulicy Stalina? Jedynie osoby niedoinformowane, albo skrzywione. Rozliczyliśmy się z jego popiersiami dawno temu, strząsnęliśmy z siebie jego portrety z obrzydzeniem w pierwszym odruchu wolności. Tutaj nikogo to nie razi (tu konkretnie Zugdidi, ale ulica tego zbrodniarza znajduje się w każdym większym mieście):


Na koniec ironiczna wisienka- bank, instytucja finansowa klasy burżuazyjnej, świątynia własności prywatnej, ostoja wolnego rynku umiejscowiony na ulicy zagorzałego obrońcy proletariatu, propagatora komunizmu światowego, wszechklasowej rewolucji, dyktatora wyciągającego łapy po prywatną własność przy każdej okazji i pod byle pozorem (lub i bez). Wyobrażacie sobie placówkę Yad Vashem na ulicy Hitlera? Istne opary absurdu.


Janek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz