Zapach gruzińskich miast... Wydawać by się mogło, że podróżnika czeka zapach Orientu - mix egzotycznych przypraw i spalonej słońcem ziemi. Ten aromat świeżych potraw przyrządzanych na oczach klienta. Woń kwiatów roztaczająca się o zachodzie słońca... Taaak... Świat może tak pachnie, gdy oglądamy filmy podróżnicze na Discovery Channel. I chyba tylko wtedy.
Prawdziwy zapch Gruzji jest zupełnie inny. To pogłębiający się wraz z każdym upalnym dniem smród biedy i brudu. Myślicie teraz pewnie o napotkanym nagle i ominiętym szerokim kołem odorze moczu i niemytego ciała spowodowanym przez niechcianą obecność osiedlowego menela, ale tym sensorycznym zjawiskiem nie mam do czynienia częściej niż w Polsce. Prawdziwy zapach Gruzji to fetor zgniłych owoców, to swąd lekko nagniłego kurczaka sprzedawanego na targu przez niedomytą staruszkę, to odór lepkich, spoconych ludzkich ciał przemykających w ostrym słońcu poranka. To nieustający fetor moich własnych ubrań - wiecznie zatęchłych od potu. To swoisty aromat wysuszonych na słońcu krowich placków. To odurzający odór fermentujących resztek jedzenia wydzielający się z każdego napotkanego kosza na śmieci. Cały ten smród zawieszony jest w stojącym, wibrującym od upału powietrzu. To zapach duchoty, który nigdy nie znika i którego nie zniszczą żadne środki czystości.
Fetor - najprawdziwszy z zapachów roztaczający się w miastach, gdzie przez cały dzień świeci słońce, a temperatura nie spada poniżej 30 st.
Witamy na słonecznym południu!
Asia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz